poniedziałek, 27 grudnia 2021

150-lecie „Po drugiej stronie lustra”

 Dzień 27 grudnia uznawany jest za datę publikacji drugiej opowieści o Alicji pióra Lewisa Carrolla. W 1871 roku ukazała się książka „Through the Looking-Glass”, czyli właśnie „Po drugiej stronie lustra”. W rzeczywistości data dzienna nie jest tak naprawdę znana; wiadomo, że chodzi o grudzień 1871, książka datowana była od razu na rok 1872, ale chociaż w wielu miejscach wskazywany jest dzień 27 grudnia, to jednak egzemplarze były dostępne dla kupujących już od 14 grudnia. Pierwszy wydruk miał miejsce 18 listopada 1871. 

Nie wchodząc szczegółowo w zawirowania związane z dokładną rocznicą, jedno jest pewne - „Po drugiej stornie lustra” wreszcie ma swoje 150-lecie. Taką samą rocznicę ukazania się w druku „Alicji w Krainie Czarów” świat obchodził w 2015 roku. Jednak o ile tamto wydarzenie było dosyć huczne i odnotowane przez wiele gazet czy witryn internetowych (nie wspominając też o telewizji), znacznie mniej osób wydaje się być zainteresowanych jubileuszem sequela. 

Dlaczego tak jest? 

Z pewnością to odbicie (lustrzane klimaty...) stanu rzeczy. Książka z Krainą Czarów w roli głównej zyskała większą popularność. Nie pomaga w tym wiele adaptacji czy innych przedstawień akcji książki/książek, które Krainę Czarów łączą z motywami z krainy po drugiej stornie lustra. Nawet taki słynny film Disneya z 1951 roku wydaje się być adaptacją pierwszej części - w rzeczywistości zawiera też postacie czy motywy z tej drugiej opowieści, co jest oczywiste dla każdego znającego oryginalne powieści (czy ich tłumaczenia). 

Alicja wraz z Białą i Czerwoną Królową; il. John Tenniel


Druga powieść wydaje się być nieco bardziej melancholijna niż pierwsza (przed jej powstaniem zmarł ojciec Carrolla, co czasami jest łączone z tym faktem - sam pisarz opisywał jego śmierć jako bardzo dużą stratę w swoim życiu). Jest też inna rzecz, która nadaje jej odmienny ton od bardziej chaotycznej Krainy Czarów; w jakimś stopniu struktura tej historii naśladuje grę w szachy. Sama Alicja staje się pionkiem próbującym dotrzeć do ósmego kwadratu, gdzie ma spełnić się jej życzenie zostania królową. Byłam bardzo zaskoczona, gdy dowiedziałam się pewnego dnia, że nie jest to pomysł fabularny wymyślony zupełnie z niczego przez Carrolla, ale oparty na prawdziwej zasadzie. Chodzi o tzw. promocję w szachach, gdzie pionek naprawdę może zyskać taką rangę. 
Mimo pewnych różnic obie powieści są moim zdaniem tak samo dobre i warte uwagi. Jednak późniejsze stworzenie drugiej części mogło działać nieco na jej niekorzyść. W polskich realiach na pewno wydaje się też (i jestem przekonana, że to też problem wielu innych państw), że ta książka jest znacznie rzadziej tłumaczona niż jej poprzedniczka. 

To właśnie stąd pochodzą różne motywy tak rozpracowane za pomocą pewnych niedokładnych adaptacji - kulturowe nieurodziny (mówi o nich Humpty Dumpty - a nie Kapelusznik!), wiara w sześć niemożliwych rzeczy przed śniadaniem, Mors i Cieśla polujący na ostrygi... 

Na 150. rocznicę wydania wypadałoby więc życzyć, by „Po drugiej stronie lustra” zyskało należną mu uwagę. Może dzięki temu będziemy mogli lepiej zrozumieć dzieła Carrolla. Chociaż - czy nonsens w ogóle jest do tego, by go rozumieć? :)

Alicja i Biały Rycerz spadający z konia; il. Ralph Steadman


sobota, 27 listopada 2021

Najbliższe sercu wydania

Mijają dzisiaj równo dwa lata od dnia, w którym w jednym z antykwariatów mojego miasta zakupiłam wydania powieści o Alicji w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego. Było chłodne listopadowe popołudnie, a ja oczekując na pewne spotkanie, postanowiłam wybrać się do znanego mi antykwariatu. Zapytałam o to konkretne wydanie - pamiętam, że szukałam go w tym samym miejscu już wcześniej, ale wówczas bezskutecznie. Na szczęście 27 listopada 2019 odnalazłam upragnione książki. Co prawda nie jest to podwójne, zielone wydanie jakie czytałam w dzieciństwie (ma grafikę taką jak Przygody Alicji w Krainie Czarów i jej opis z tylnej okładki), ale to i tak był pamiętny dzień. Wreszcie zyskałam egzemplarze książek, które tak długo chciałam mieć w polskiej wersji.

Właśnie tak się prezentują:
 


Z uwagi na to, że jest to wersja jaką poznałam w dzieciństwie, są mi naprawdę bardzo bliskie. Moja kolekcja powoli się powiększa, ale chyba każdy, kto zbiera wydania Alicji (czy też jakiejkolwiek innej, szczególnej dla kogoś książki) ma pewne rozgraniczenia. Podejrzewam, że mogą np. dzielić wydania na te zakupione z uwagi na przyciągające ilustracje/ciekawą szatę graficzną czy też inne interesujące aspekty, ale wielu kolekcjonerów musi mieć też wybrane wydania, które są dla nich szczególnie ważne z jakiegoś powodu. 

*
Tymczasem zapowiadam jeszcze, że właśnie zaczęłam czytać Alicję od Wydawnictwa Mg, o której pisałam wcześniej. Recenzja tego wydania (tłumaczenie Antoniego Marianowicza) będzie zamieszczona na blogu w nadchodzących tygodniach. 
.


czwartek, 4 listopada 2021

Lustrzany dzień

 Właśnie 4 listopada przypada dzień akcji drugiej książki o przygodach Alicji, czyli Po drugiej stronie lustra. Skąd ta data? W pierwszym rozdziale Alicja mówi do swojego kotka, że za oknem są chłopcy znoszący gałęzie do rozpalenia ogniska następnego dnia. Łączy się z obchodami Dnia Guya Fawkesa - upamięta wykrycie i udaremnienie zamachu na życie króla. 

autorka: Emma Block


Źródło:

https://www.alice-in-wonderland.net/blog/2015/11/its-looking-glass-day/

H.S.


niedziela, 3 października 2021

Nadchodzące alicjowe publikacje!

 Dawno nie dodawałam tu nic nowego, a powinnam. Dzisiaj jednak muszę się podzielić ciekawymi rzeczami, które sama odkryłam zaledwie w tym tygodniu. Zbliża się premiera dwóch książek, które z pewnością przyciągną fanów Alicji.


Liz Braswell
NieUrodziny

NieUrodziny autorstwa Liz Braswell to powieść z cyklu Mroczne Opowieści z uniwersum Disneya. Mieści się w tradycji retellingu czyli tzw. opowiedzenia na nowo znanych historii. Przykładem retellingu w pewnym sensie jest np. Alicja w Krainie Czarów wyreżyserowana przez Tima Burtona, ale równie dobrze mogłaby być retellingiem historia, w której współczesna bohaterka będąca w pewien sposób odpowiednikiem Alicji przeżywa przygody nawiązujące za pomocą nazw czy symboli do oryginalnych książek. Retellingiem może również być zmiana konwencji pierwotnej opowieści na inny gatunek - horror, SF, cokolwiek - czy wspomniana przeze mnie zabawa otoczeniem i postaciami. 
Chcąc poznać, jaki będzie retelling tej Alicji, wkrótce już dostępny w Polsce, zajrzyjmy do opisu:

„NieUrodziny” – pierwsza powieść z serii „Mroczne Opowieści” – to na nowo opowiedziana historia o Alicji w Krainie Czarów. 

Alicja różni się od innych osiemnastoletnich mieszkanek Kexfordu z czasów wiktoriańskich – woli zgłębiać tajniki fotografii, niż uczestniczyć w nudnych popołudniowych herbatkach. Pewnego dnia, gdy dziewczyna wywołuje najnowsze zdjęcia swych sąsiadów, zamiast nich na negatywach pojawiają się dziwnie znajome postacie. Jest w nich jednak coś niepokojącego… Alicja wraca do Krainy Czarów, by obalić okrutne rządy Królowej Kier i odnaleźć swoje miejsce w obydwu światach: tym magicznym i tym rzeczywistym. Czy jej się to uda i czy zdąży, zanim skończy się Czas? 

Opis pochodzi od wydawcy (Wydawnictwo Oleksiejuk), ja znalazłam go na stronie Empika

Jestem fanatyczką Alicji w Krainie Czarów i można sobie wyobrazić jak się ucieszyłam widząc, że już 15 października nadchodzi premiera polskiego wydania tej powieści. Wersji angielskiej nie czytałam, chociaż zamierzam to zrobić w przyszłości. O tytule jednak już słyszałam. Powieść jest dość nowa, wydana dopiero w 2020 roku - to miłe, że już rok później pojawia się polskie tłumaczenie. 

Dla porównania okładka oryginalna:
źródło grafiki: Goodreads

Obie okładki nawiązują elementami do przedstawień z klasycznej animacji z 1951 roku. Szczególnie dużo ma ich polska okładka (bardzo stylowa), która ma w końcu więcej widocznych na nich postaci - po prostu kształty bohaterów filmu i przedmiotów zamienione na proste, różowe sylwetki. Wersja oryginalna podkreśla, skrytą częściowo w cieniu, postać Królowej Kier - z tego samego filmu. Fabuła dotycząca powrotu do Krainy i obalenia tyranii przypominają mi jednak film Burtona, a nawet jego sequel z 2016 roku. W nawiązaniu do sequelu chodzi mi o walkę z Czasem przez duże C. Oczywiście, czas/Czas to też jeden z ważnych motywów w oryginalnych książkach... Każdy, kto jednak widział nowy film (Alicja po drugiej stronie lustra) wie, że w tej ekranizacji zyskał zupełnie nowe znaczenie. Czy mam się więc spodziewać również historii zahaczającej o najnowsze ekranizacje/retellingi czy jest to prostu koncept Liz Braswell, łączący zagrożenie z dobrze znaną problematyką? Przeczytam, zobaczę. 

źródło grafiki: Empik

A te barwione brzegi!...

Teraz czas na powrót do przyszłości przeszłości, a nawet bardzo dalekiej przeszłości. Zaoferuje nam go Wydawnictwo Mg wraz z nowym wydaniem kultowej powieści, lecz w bardzo starym tłumaczeniu Antoniego Marianowicza. Premiera już 27 października. 
źródło grafiki: Empik

Opis od wydawcy, ponownie znaleziony na stronie sklepu:

Książka dla wspólnej lektury wszystkich pokoleń – każdy znajdzie tu swoje własne odczytanie i swoje własne oczarowanie. 

Baśniowa opowieść o przygodach Alicji w Krainie Czarów powstała w gorące lipcowe popołudnie 1862 roku, kiedy to podczas przejażdżki łódką po Tamizie Lewis Carroll, wykładowca matematyki w Oxfordzie i autor poważnych książek matematycznych, opowiedział ją małej Alicji i jej dwóm siostrom. I właśnie ta opowieść, a nie prace naukowe, przyniosła pisarzowi światową sławę. Zachęcony ogromnym powodzeniem książki Carroll kilka lat później napisał drugą część opowieści pt. Alicja po drugiej stronie lustra. 

Alicja w Krainie Czarów jest utworem szczególnym. Nie przedstawia świata takim, jakim go widzimy na co dzień, lecz ukazuje go we śnie bohaterki, a snem, jak dobrze wiecie, rządzą odmienne prawa. Toteż w książce znane fragmenty rzeczywistości układają się w całkiem nowe, często nonsensowne całości, a postaci prawdziwe, przemieszane z fantastycznymi, wyglądają i zachowują się inaczej niż w życiu.
I jeszcze jedna uwaga: Alicja w Krainie Czarów należy do tych książek, do których warto wracać. Raz odczytacie ją jako dziwną baśń, pełną niezwykłych, zaskakujących wydarzeń, ale przy kolejnej lekturze ukaże się wam wiele nowych treści. Każdego jednak czytelnika zawsze zdumiewać będzie bogactwo fantazji i pomysłowości autora, każdy też podda się urokowi jego niepowtarzalnego humoru. 

Humoru cudownie oddanego przez Antoniego Marianowicza, bo to właśnie z jego tłumaczenia zdania z Alicji w Krainie Czarów na zawsze zamieszkały w naszym języku. Niekiedy powtarzamy je, nie pamiętając, gdzie bije źródło tych purnonsensowych żartów.

Kilka dni temu znajdując to miłe dla oka wydanie, zanim jeszcze przeczytałam opis, zaczęłam się zastanawiać, jakie to będzie tłumaczenie i jakie ilustracje. Już wiem, że wykorzystano wersję Antoniego Marianowicza (1923-2003; właściwie Kazimierz Jerzy Berman), wciąż jednak zastanawiam się nad ilustracjami. Napis z okładki głosi WYDANIE ILUSTROWANE, ale przez kogo? Królik z okładki sugerowałby Tenniela (zdecydowanie najczęstsze ilustracje do Alicji). Przypomniałam sobie jednak, że gdy kilka miesięcy temu kupiłam Tajemniczy ogród F. H. Burnett (skuszona ilustracjami, jakich nigdy wcześniej nie widziałam) zauważyłam, że to wydanie łączyło prace dwójki ilustratorów. Jak będzie z Alicją? Opis nie zawiera takich informacji, więc zapewne dopiero przeglądanie książki w sklepie albo kupienie egzemplarza pozwoli odpowiedzieć na to pytanie. 
Widząc nazwisko Marianowicza, przypomniałam sobie, że jego tłumaczenie jest jednym ze starszych - po raz pierwszy opublikowane w 1955 roku. Był to trzeci w historii polski przekład. Jestem osobą, która cały czas skupia się właściwie na Słomczyńskim (1965 rok), ale wersję Marianowicza znałam z różnych fragmentów, jakie widziałam gdzieniegdzie czy dzięki (bardzo zjadliwym) komentarzom Roberta Stillera, innego tłumacza. Wygląda też chyba na to, że Wydawnictwo Mg ma pewne upodobanie do starych tłumaczeń - odkryłam to zaskoczona językiem Tajemniczego ogrodu i porównując go z inną wersją, jaką czytałam w dzieciństwie. Widząc, że ostatnio wydają różne klasyki literatury, być może to celowy zabieg - a może próba przybliżenia nieco mniej popularnych wersji? 

Nagle uderza mnie nowe wspomnienie. Przeglądam sobie sekcję o polskich tłumaczeniach w Wikipedii i widzę, że to Marianowicz nazwał Gryfa Smokiem. Po raz pierwszy ta różnica wprawiła mnie w konsternację, gdy jako uczennica podstawówki pisałam test ze znajomości powieści. Było to dlatego, że Alicję... przeczytałam w ramach Maratonu Czytelniczego. W bibliotece znalazłam wydanie z tłumaczeniem Słomczyńskiego, tymczasem ktoś, kto przygotowywał test, opierał go na wersji według Marianowicza. 

Faktem, o którym rzadko kiedy myślę, jest też to, że prawdopodobnie dzięki Marianowiczowi w Polsce upowszechniło się nazywanie jednej z postaci Szalonym Kapelusznikiem. W oryginale to po prostu Hatter (Kapelusznik) - Carroll nigdy nie nazwał go "szalonym". Dla kontrastu jednak Kot z Cheshire (albo, według Marianowicza - Kot Dziwak z Cheshire) nazywa zarówno Kapelusznika jak i Marcowego Zająca szalonymi. Po chwili dodaje, że w tej krainie wszyscy są zwariowani. W książce ani razu nie pada para słów "Mad Hatter", jest to zapewnie jedynie wytwór późniejszych publikacji - oczywiście nie wydań książki, ale raczej wszelkich komentarzy na jej temat czy interpretacji. W sferze polskojęzycznej tę kombinację zawdzięczamy zaś Antoniemu Marianowiczowi. Tak więc chociaż dzisiaj ten tłumacz może być dla wielu zapomniany, miał swój wkład w postrzeganie Alicji... w Polsce.




poniedziałek, 26 lipca 2021

70 lat disneyowskiej Alicji

 Trudno mi samej w to uwierzyć, ale klasyczny film Disneya Alicja w Krainie Czarów kończy dziś całe 70 lat! Jego premiera miała miejsce 26 lipca 1951. 



Znaczenie tej ekranizacji w sferze animacji ze studia Disneya oraz dzieł opartych na oryginalnych powieściach jest z pewnością ogromne. Do dziś rozglądając się po internecie, ale nie tylko, można zauważyć mnóstwo przedstawień Krainy Czarów i jej postaci, które wiele czerpią z tej wizji. 
Chociaż film zyskał niezwykłą popularność, nie jest jednak wiernym odwzorowaniem książek, co jak mam nadzieję, zauważy każdy fan. Fabuła łączy w sobie wątki z Alicji w Krainie Czarów oraz Po drugiej stronie lustra - stąd mamy np. postacie bliźniaków znanych z tej drugiej opowieści czy też Morsa i Cieślę. Nie uwzględniono też wszystkich fragmentów Krainy Czarów - w miarę im więcej ekranizacji poznaję, tym bardziej widzę, jak jest to powszechne. Mimo to każda z tych książek okazuje się tak pełna zwariowanych scen i odniesień, że czasem z pewnością trudno je wszystkie uwzględnić. 

Głosem głównej bohaterki w oryginale była Kathryn Beaumont. Udział jej oraz innych aktorów był także potrzebny do stworzenia animacji opartych o zdjęcia i nagrania prawdziwych osób. 

W polskiej wersji językowej głosu Alicji użyczyła Barbara Rylska. Ciekawostka - Roman Wilhemi dubbingował Pana Gąsienicę. 


Jedna z najbradziej pamiętnych dla mnie scen.

Film z 1951 roku był moim pierwszym zetknięciem z adaptacją książek Carrolla (którego nazwisko zapisano w napisach początkowych z literówką jako Carrol). Wywarł na mnie chyba duże wrażenie i mam niejasne wspomnienia, że chciałam go oglądać wiele razy. Jest w nim na pewno coś uroczego i łatwego do zapamiętania; wielość kolorów, niesamowite kreacje niektórych postaci (jak mówiące kwiaty!). Chociaż i dla mnie film poprzedził znajomość książek (było to w końcu w moim wczesnym dzieciństwie), nie sądzę, aby mógł dla kogokolwiek je zastąpić. Jednak dla każdej osoby zaintersowanej wersjami Alicji - seans na pewno obowiązkowy. 




czwartek, 22 lipca 2021

Wyzwanie

Rok temu napisałam post o dniu, który autor Alicji w Krainie Czarów spędził w Gdańsku. Znajdując w dzienniku jego podróży informację o wejściu na wieżę Bazyliki Mariackiej [Dom Kirche], chciałam to kiedyś powtórzyć sama. Wreszcie nadszedł ten dzień - 22 lipca, tak jak 154 lata temu.

wieża kościoła widziana z zewnątrz


Na początku trafiamy na dosyć wąskie (i kręte! w okrągłej wieży) schody, później można dotrzeć do "szerszych" pomieszczeń, gdzie i schody są większe. Nie są już również tak kręte. Jest to - przynajmniej dla mnie - duży wysiłek, by pokonać 409 stopni. Wieża ma 82 metry wysokości, Carroll podał w dzienniku wysokość 328 stóp. 

Było jednak warto! Czuję, że przekroczyłam jakieś ograniczenie,  a co najważniejsze - zrealizowałam to, co chciałam zrobić. Chociaż wiele razy widziałam Bazylikę Mariacką, jeszcze nigdy nie byłam na szczycie wieży widokowej i miałam o tej części niewielkie pojęcie. Ciekawie jest zaczynać wędrówki szlakiem ulubionego autora tak blisko domu - mając to szczęście, że odwiedził kiedyś Gdańsk. 


widok z góry :)




niedziela, 4 lipca 2021

O wycieczce łodzią i o trudach wymyślania tytułu

 Dziś przypada 159. rocznica wycieczki łodzią, która przyniosła nam jedną z najważniejszych historii w dziejach literatury. Pomyślałam więc, że zacytuję w całości opis z tylnej okłądki mojego wydania O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego (wyd. Czytelnik, 1972):

Pod datą 4 lipca 1862 roku Lewis Carroll notuje w swoim dzienniku: "Zrobiłem wycieczkę w górę rzeki do Godstow z trzema córeczkami dziekana i wróciliśmy do Christ Church dopiero o wpół do dziewiątej. Przy tej okazji opowiedziałem im bajkę o przygodach Alicji w podziemnej krainie, którą zamierzam napisać dla Alicji". 

Najbardziej chyba wnikliwą analizę pozycji, jaką ta książka zajmuje w literaturze dziecięcej, dał powieściopisarz Sir Walter Besant, mówiąc o niej: "Wprowadza nas w świat, który dopóki on o nim nie napisał, był nie tylko nie zbadany, ale i nie odkryty".

Tutaj można zobaczyć skan stron z dziennika pisarza i wpis o wycieczce 4 lipca. Wersja zamieszczona z tyłu wydania jest niedokładnym przekładem całego wpisu; ciekawostką jest, że wpis z 4 lipca zawierał jedynie informację o wyprawie, ale dopiero później Carroll umieścił dopisek, że w tamtym dniu opowiedział swoją historię o Alicji. 

W dniu 9 czerwca 1864 dopisuje propozycję tytułu dla powieści:

"Alice's Hour in Elfland"? ["Godzina Alicji w Krainie Elfów"?]

A 28 czerwca pojawia się:

"Alice's Adventures in Wonderland"? ["Przygody Alicji w Krainie Czarów"?]

Zaskakujące, że w drugiej wersji, która stała się ostateczną, istniał wariant bez imienia bohaterki. Jednak ostatecznie, zamiast Przygód w Krainie Czarów, otrzymaliśmy Przygody Alicji w Krainie Czarów. Może to również wzmocniło nieśmiertelność imienia tej literackiej postaci?

autorka ilustracji:
Eugenia Nobati


sobota, 3 lipca 2021

Alice's Day 2021

 


Chociaż 4 lipca dopiero jutro, już dziś organizowany jest tzw. Alice's Day (Dzień Alicji) - nieformalne święto upamiętniające wycieczkę, która według popularnych przekazów dała początek jednej z najbardziej ikonicznych powieści wszechczasów. 
W tym roku wspomina się także o 150-leciu powieści Po drugiej stronie lustra - tyle bowiem lat mija od 27 grudnia 1871, czyli dnia premiery tej książki. 
The Story Museum w Oxfordzie udostępniło na stronie issuu wirtualny przewodnik po atrakcjach w dzisiejszym dniu. Chociaż niektóre są ograniczone tylko do terenu miasta, są też wydarzenia online, w których udział może wziąć każdy. 

O 13:00 czasu polskiego (w samo południe w Wielkiej Brytanii) rozpocznie się na YouTube transmisja z rysownikiem Chrisem Riddellem i Cerrie Burnell. Dostępna jest pod tym linkiem



History of Science Museum (Muzeum Historii Nauki) przygotowało puzzle online z ilustracjami z Alicji w Krainie Czarów, każdy obrazek składa się z 42 elementów. Dlaczego tyle? Otóż jest to liczba w ciekawy sposób przewijająca się w twórczości Carrolla, wygląda na to, że miał na jej punkcie jakąś małą obsesję. Muzeum na okolicznościowej stronie ma takie wyzwania jak:
- Ghostly Mirrors (Upiorne Lustra) - stworzenie iluzji zwanej "duchem Peppera", polegającej na efekcie związanym z hologramem; instrukcje tutaj (w jęz. angielskim)
- Alice in Wonderland trail (trasa Alicji w Krainie Czarów) - mapa ciekawych przedmiotów do odnalezienia nawiązujących do książki i epoki wiktoriańskiej
- Draw your own Cheshire Cat (narysuj swojego Kota z Cheshire) - instrukcja przypomina mocno Kota z filmu z 1951 roku, chociaż jeszcze ciekawsze może być narysowanie własnej wersji
- #PictureThis Challenge (wyzwanie  #PrzedstawTo) - odwzorowywanie scen z obu książek, z zachętą do dzielenia się rezultatami i zdjęciami w internecie

Z kolei Museum of Oxford (Muzeum Oksfordzkie) przygotowało instruktaż lustrzanego pisma. Kartki, które można wydrukować nawiązują do wiersza Jabberwocky, podwójnie dziwnego można powiedzieć - po pierwsze poznajemy jego pierwszą strofę w lustrzanym odbiciu, a po drugie, całość wiersza jest bardzo zagadkowa, zarówno w oryginale jak i niezliczonych przekładach. Ja z kolei już w dzieciństwie nauczyłam się pisać w lustrzanym odbiciu, jako rodzaj zabawnej sztuczki - i nawet w tym roku minie dziesięć lat, od kiedy mam pierwszy zachowany przykład tej umiejętności, jakim jest wpis w pamiętniku w dniu moich urodzin. 

Dzięki internetowym wyzwaniom więcej osób ma szansę na uczestnictwo w święcie, niż tylko mieszkańcy Oxfordu. Trzeba jednak przyznać, że dla fanów Alicji chyba każdy dzień jest takim świętem :)



niedziela, 27 czerwca 2021

Kaszubska Alicja

Całkiem niedawno, a właściwie wczoraj, dowiedziałam się o istnieniu pierwszego kaszubskiego przekładu Alicji w Krainie Czarów. Stało się to za pośrednictwem artykułu w Dzienniku Bałtyckim. Wydawcą tej edycji jest Fundacja Kaszuby, a tłumaczem Mateùsz Titës Meyer - kaszubski działacz społeczny, aktywista, literat, muzyk i tłumacz. Kilka miesięcy temu usłyszałam o przekładzie w gwarze śląskiej, a w sobotę przeczytałam o wersji w języku kaszubskim. 


Przigòdë Alicje w Cëdaczny Zemie to tytuł tego interesującego przekładu. Można zauważyć podobieństwo do polskich Przygód Alicji w Krainie Czarów, a na oko (nie znam kaszubskiego) w Cëdaczny Zemie bardzo dobrze oddaje znaczenie angielskiego in Wonderland. W końcu hasło "czary", chociaż utarte w polskich przekładach, nie odzwierciedla "dziwów" oryginalnej krainy, a kaszubskie słowo przywodzące mi na myśl "cudaczność" wydaje się bliższe oryginałowi. 

Oto, jak się prezentuje pierwsza strona pierwszego rozdziału: 



Pierszi òdezwôł sã Kłobùcznik. „Jaczi më mómë dzéń miesąca?” – spitôł, zdrzącë na Alicjã, ë wëcygnął z taszë zégark, zajiscony zdrzôł na niegò, tej sej nim pòtrząsôł ë trzimôł kòl swòjégò ùcha.

Alicjô përznã rozmëszliwa ë rzekła: „Czwiôrti”.

To tylko fragement siódmego rozdziału (tego z Kapelusznikiem, Marcowym Zającem i Susłem), który w formie audiobooka dostępny jest na YouTube na kanale tłumacza:


Z dużym opóźnieniem dowiedziałam się, że miała nawet miejsce (4 maja) transmisja na żywo w internecie dotycząca dyskusji o kaszubskim i śląskim przekładzie. Można o niej przeczytać tutaj. Na szczęście wydarzenie zostało zachowane jako film w serwisie YouTube i nadal można je oglądać.


Jak napisał na stronie projektu w serwisie zrzutka.pl Mateùsz Titës Meyer, poznał on tę niezwykłą powieść w szkole podstawowej, a powracając do niej, wpadł na pomysł tłumaczenia kaszubskiego. Crowdfunding pozwolił na sfinanowanie publikacji. Oparta ona została nie na żadnym z polskich przekładów, ale na oryginalnej wersji angielskiej w wydaniu The Annotated Alice (można powiedzieć - Alicja z przypisami) Martina Gardnera. O ile mi wiadomo podobny zabieg przeprowadził Robert Stiller, umieszczając w swojej wersji przypisy na wzór Gardnera. (Nawiasem mówiąc i pisząc, Alicji Stillera jeszcze nie poznałam, ale przygotowuję post o jego Wyprawie na Żmirłacza). Tymczasem kaszubskie wydanie opracowane przez Meyera zdaje się jeszcze większą ciekawostką. To w końcu pierwszy raz, kiedy przygody Alicji ukazują się w takiej językowej odsłonie - obecnie trudno ocenić, czy znajdą się w przyszłości kaszubscy konkurenci Meyera. Wydanie zawiera ilustracje autorstwa Tenniela, więc może przynajmniej można oczekiwać reedycji z ilustracjami jakiegoś artysty z Pomorza/Kaszub w szczególności - przynajmniej ja mam taką nadzieję. Chociaż nie należę do tej grupy, jestem bardzo zainteresowana tym wydaniem, jako odwołującym się do historii regionu i nowej odsłony w historii Alicji wydawanych na terenie Polski. 

Książkę można zakupić na stronie sklepu Fundacji Kaszuby. Oficjalna premiera miała miejsce 16 kwietnia.


H.S. 

środa, 2 czerwca 2021

Alicjowa wycinanka

 Znalazłam niedawno zdjęcie czarującej wycinanki z Alicją - autorką jest Paola Toto. Moim zdaniem w niesamowity sposób ujmuje nastrój sceny przejścia przez lustro. Dywan w dolnej częsci wydaje się antycypować powierzchnię lustrzanej krainy, podobną do szachownicy. Dostrzec można również kota głównej bohaterki. Spirala na szklistej tafli zdaje się być wirem, który pochłania, ale i przeprowadza na drugą stronę.

oryginalny post na Twitterze:

autorka - Paola Toto (@comemusica na Twitterze)


czwartek, 27 maja 2021

Sequel

 Tego dnia w 2016 roku w Polsce odbyła się premiera „Alicji po drugiej stronie lustra” w reżyserii Jamesa Bobina. Była to kontynuacja „Alicji w Krainie Czarów” Tima Burtona - nowej i wpływowej interpretacji kultowych książek.



czwartek, 29 kwietnia 2021

Alicja w kropce

 Alicja jest w kropce - ale kto tę kropkę postawił? To japońska artystka, Yayoi Kusama. Podobno miała o sobie powiedzieć, że jest "współczesną Alicją w Krainie Czarów"


Zgaduję, że ta ilustracja to zapewne Alicja po tym, jak jej szyja się nienaturalnie wydłużyła. Można śmiało dopatrzeć się w niej podobieństwa do żyrafy - a nawet do innego zwierzęcia z sawanny, ponieważ jej włosy i kocia twarz mają w sobie coś lwiego. Może nawet przemienia się w... swojego autora??? (Te kasztanowe, kręcone włosy...)

Ten, kto słyszał o tej artystce wie, że w jej dziełach dominują kropki, punkty i koła... Wszelkie koliste formy, którym zawdzięcza swój zwariowany styl. 

A tak wygląda okładka wydania opatrzonego jej obrazami:


Trzeba przyznać, że każda kropka z ilustracji to wszechpotencjalna kropka - ile kształtów można ułożyć z takich punktów? Jest w nim coś podobnego do atomów, do układanki - ale pewnie o bardziej organicznych kształtach niż puzzle czy kostka Rubika.

H.S.

niedziela, 4 kwietnia 2021

Wiadomość na Wielkanoc!

Pamiętam, że rok temu miałam zamiar wstawić polską wersję życzeń od Lewisa Carrolla dla czytelników z okazji Wielkanocy, po polsku. Nie zrobiłam jednak tego, mea culpa. Teraz jednak jest w końcu kolejna okazja, by wstawić ten tekst w tłumaczeniu. 

Jaka jest jego geneza? Powstał jako ulotka włożona do Wyprawy na Żmirłacza, opublikowanej wiosną 1876 roku. Ponieważ zbliżała się Wielkanoc, była to okazja do dołączenia okolicznościowego tesktu. W 1887 po raz pierwszy została też wydrukowana razem z wydaniami obu części przygód Alicji. Dzisiaj także pojawia się jako dodatek do niektórych wydań. Jest np. w mojej wersji obu powieści od wydawnictwa Penguin (wydanie, które też wreszcie muszę tu opisać!).

*

Wielkanocne pozdrowienie dla każdego dziecka, które kocha Alicję

DROGIE DZIECKO,

Proszę wyobraź sobie, jeśli możesz, że czytasz prawdziwy list, od prawdziwego przyjaciela, którego zobaczyłeś/aś i którego głos możesz sobie wyobrazić życzącego tobie, jak ja teraz z całego serca, szczęśliwej Wielkanocy.

Czy znasz to pyszne senne uczucie, kiedy budzisz się po raz pierwszy w letni poranek, kiedy w powietrzu słychać świergot ptaków, a świeża bryza wpada przez otwarte okno - kiedy leżąc leniwie z na wpół przymkniętymi oczami, widzisz jak we śnie falujące zielone konary lub wodę falującą w złotym świetle? Jest to rozkosz bardzo bliska smutkowi, wywołująca łzy w oczach jak piękny obraz lub wiersz. I czyż nie jest to delikatna ręka matki, która rozsuwa zasłony, i słodki głos matki, który wzywa cię do wstnia? By wstać i zapomnieć w jasnym świetle słońca o złych snach, które tak cię przerażały, gdy wszystko było ciemne - by wstać i cieszyć się kolejnym szczęśliwym dniem, najpierw klęcząc, by podziękować temu niewidzialnemu Przyjacielowi, który zsyła ci piękne słońce?

Czy to dziwne słowa od autora takich opowieści jak “Alicja”? I czy nie jest to dziwny list, który można znaleźć w nonsensownej książce? Być może. Niektórzy mogą mnie winić za takie pomieszanie rzeczy poważnych i wesołych; inni mogą się uśmiechać i uważać za dziwne, że ktokolwiek w ogóle mówi o rzeczach poważnych, chyba że w kościele i w niedzielę: ale myślę - nie, ja jestem pewien - że niektóre dzieci przeczytają to uważnie i z miłością, w duchu, w jakim to napisałem.

Nie wierzę bowiem, że Bóg chce, abyśmy dzielili życie na dwie połowy - abyśmy w niedzielę nosili grobową minę, a uważali za nie na miejscu by nawet wspomnieć o Nim w dzień powszedni. Czy myślisz, że zależy Mu na tym, aby widzieć tylko klęczące postacie i słyszeć tylko tony modlitwy - a czy nie kocha również widzieć owieczek skaczących w promieniach słońca i słyszeć wesołe głosy dzieci, które tarzają się wśród siana? Z pewnością ich niewinny śmiech jest tak słodki w Jego uszach, jak najwspanialszy hymn, jaki kiedykolwiek rozbrzmiewał w "bladym religijnym świetle" jakiejś uroczystej katedry?

A jeśli napisałem cokolwiek, co można by dodać do tych historii niewinnej i zdrowej zabawy, które znajdują się w książkach dla dzieci, które tak dobrze kocham, to z pewnością jest to coś, na co mogę mieć nadzieję spojrzeć wstecz bez wstydu i smutku (bo ileż życia musiałoby być wtedy wspomniane!), kiedy przyjdzie moja kolej, by przejść przez dolinę cieni.

Wielkanocne słońce wzejdzie na ciebie, drogie dziecko, gdy poczujesz, że masz "życie w każdej kończynie" i chętnie wyjdziesz na świeże, poranne powietrze - i wiele Wielkanocy nadejdzie i minie, zanim zastanie cię słabego i siwowłosego, idącego się z trudem, by jeszcze raz wygrzać się w promieniach słońca - lecz dobrze jest, nawet teraz, myśleć czasem o tym wielkim poranku, gdy "Słońce Sprawiedliwości wzejdzie z uzdrowieniem na swoich skrzydłach".

Z pewnością twoja radość nie musi być mniejsza na myśl, że pewnego dnia ujrzysz jaśniejszy świt niż ten - kiedy  twoje oczy spotkają piękniejsze widoki niż jakiekolwiek poruszone wiatrem drzewa lub falujące wody - kiedy anielskie ręce rozsuną twoje zasłony, a słodsze dźwięki niż te, które kiedykolwiek tchnęła twoja kochająca Matka, obudzą cię do nowego i chwalebnego dnia - i kiedy wszystkie smutki i grzechy, które zaciemniały życie na tej małej ziemi, zostaną zapomniane jak sny minionej nocy!

Twój serdeczny przyjaciel,

 LEWIS CARROLL

Wielkanoc, 1876 r.

*

Oryginalny tekst można zobaczyć m.in. tutaj. Przyznam, że od kiedy trafiłam na niego wraz z zakupem swojego pierwszego wydania po angielsku, czytam go co roku :) I tym sposobem można dostać życzenia od kogoś, kogo nie miało się szansy nigdy spotkać "w realu".

H.S.

poniedziałek, 29 marca 2021

Rocznica publikacji Żmirłacza

Dokładnie 29 marca 1876 roku ukazało się pierwsze wydanie nonsensownego poematu The Hunting of the Snark - w Polsce chyba najlepiej znanego pod tytułem Wyprawa na żmirłacza

Poniżej spis polskich tłumaczeń - wybranych, o ile mogłam odnaleźć ich tytuły.

Oryginalny tytuł:
Lewis Carroll: The Hunting of the Snark. An Agony in Eight Fits

Tłumaczenia: 

Stanisław Barańczak: Łowy na Snarka. Męczarnia w ośmiu Konwulsjach
Robert Stiller: Wyprawa na żmirłacza. Męka w ośmiu konwulsjach
Grzegorz Wasowski, Wojciech Mann: Obławantura przez Wążarłacza i Łowybryki wokół Żreka

 
autorem iustracji jest Mahendra Singh

Fabuła skupia się na perypetiach załogi statku, która próbuje odnaleźć tajemnicze zwierzę o nazwie Snark (Żmirłacz). Wśród polujących na niego jest wiele ekscentrycznych osobowości, np. Bellman (człowiek z dzwonkiem, u Stilera Brząkacz) posiadający mapę pozbawioną wszelkich rysunków i oznaczeń albo Baker (piekarz, stillerowski Bułkacz), który nie pamięta swojego imienia. 

Powstało wiele teorii na temat tego, jak wygląda Snark. Niektórzy doszukiwali się w tym słowie-walizce związku ze ślimakiem (snail) i rekinem (shark). Inni twierdzą, że to połączenie wspomnianego rekina czy żarłacza z wężem (snake). 

Jednym z aspektów obecności tego dzieła w realnym świecie jest istnienie niezwykłej rośliny, która otrzymała zwyczajową nazwę drzewa Boojum. Jest to nazwa szczególnie groźnej postaci żmirłacza (Boojum to u Stillera "Bubołak"). Dobrze pamiętam, że po raz pierwszy dowiedziałam się o tym drzewie czytając pewną książkę o Meksyku w dzieciństwie - wtedy też usłyszałam o istnieniu tego poematu Carrolla, z powodu obecnego w książce wyjaśnienia nazwy. 

drzewo Boojum
źródło: Pinterest

Pełny tekst poematu w języku angielskim można znaleźć tutaj.

H.S.

niedziela, 28 marca 2021

Portret Carrolla z marca 1863 r.

 


To fotografia Dodgsona z marca 1863 roku, którą wykonał Oscar Gustav Rejlander - fotograf szwedzkiego pochodzenia. Jest w tym portrecie pewne ciekawe odniesienie, podwójna zagadka - patrzymy przecież na fotografię, a osoba widoczna na niej trzyma przedmiot niezbędny do wykonywania zdjęć (obiektyw aparatu). Sam Dodgson był przecież fotografem - amatorem, nie działającym profesjonalnie, ale znaczącym w historii rozwoju tej sztuki. Osobiście uważam, że to jeden z ciekawszych jego portretów - a na pewno też jeden z najczęściej reprodukowanych.

Czemu właściwie nazwałam go Carrollem w tytule postu? Portret jest jeszcze z czasów przed opublikowaniem Przygód Alicji w Krainie Czarów (1865). Wiemy, że już wtedy używał tego pseudonimu (od 1856 r.), chociaż dla wielu nadal najmocniej kojarzy się on z książkami o Alicji. Tak więc był już wtedy Carrollem, ale jeszcze nie tak rozpoznawalnym. To było jeszcze przed największą popularnością.

Jeszcze zanim jego świat zupełnie stanął na głowie.


H.S.

Źródło grafiki: The Metropolitan Museum of Art



piątek, 5 marca 2021

11 lat od premiery "Alicji w Krainie Czarów" Tima Burtona

 


Pamiętam, że dokładnie w piątek 5 marca 2010 roku dowiedziałam się, że nadszedł dzień premiery Alicji w Krainie Czarów w reżyserii Tima Burtona. Zwiastun widziałam kilka miesięcy wcześniej w kinie; jednak zdaje się, że zapomniałam o tej zapowiedzi, chociaż wywarł na mnie duże wrażenie. Wiosną z kolei wszedł do kin jeden z najbarwniejszych filmów inspirowanych książką Lewisa Carrolla. Zdaje się, że od czasu premiery, wizerunek Deppa jako Kapelusznika wpłynął na wiele przedstawień tej postaci - w niektórych współczesnych ilustracjach, rysunkach fanów, kostiumach postaci z książki. 

Warto przypomnieć, że opowieść Burtona nie jest właściwie adaptacją książki, ale niejako jej kontynuacją. Tak naprawdę łączy wątki z obu książek o Alicji w jeden świat - ten nazywany potocznie Wonderland (Kraina Czarów), którego prawdziwą nazwą jest Underland (dosłownie Podziemna Kraina/Podziemie/"Kraina Pod"). Ciekawostką jest, że w polskiej wersji językowej oryginalną nazwą krainy jest nieoczekiwana Antydia. Trudno stwierdzić, czy wybrano taką nazwę ze względu na trudności z przełożeniem gry słownej z "landami" - w sequelu z 2016 roku w pewien sposób "naprawiono" ten błąd, proponując nazwę Krajdół (kraj leżący w dole/pod ziemią). Wracając jednak do sedna tego akapitu - w filmie mamy okazję zobaczyć dorosłą Alicję, która staje przed trudnym życiowym wyborem. Równocześnia spotyka Białego Królika i podąża za nim do krainy, która pojawia się w każdym z jej snów. Zaczyna się nowa przygoda, przypominająca jej nieoczekiwaną podróż z dzieciństwa. Tym razem Alicja będzie miała jednak szczególną misję. 

Być może osobnym postem powinna być pełna recenzja filmu; myślę o nim z ogromną nostalgią, ponieważ przypomina mi czas, kiedy całkowicie wkroczyłam do Krainy Czarów. Oczywiście, przed obejrzeniem filmu przeczytałam książki - oba te doświadczenia są dla mnie ważne, a przecież lepiej poznać najpierw oryginał. O filmie Burtona mogę jednak powiedzieć, że zostałam jego fanką jeszcze zanim go obejrzałam. To tylko jeden z wielu przykładów, jak wiele nowy historii można stworzyć na kanwie klasycznej ksiązki.

Dobrze pamiętam tę marcową datę - rozpoczął się zupełnie nowy etap w moim życiu. Etap pełen niezwykłych zdarzeń. 

Czytając bajki myślałam, że tego rodzaju rzeczy nie mogą się zdarzyć w rzeczywistości, a oto teraz jestem tu, po uszy w jednej z nich! (Przygody Alicji w Krainie Czarów, rozdział IV, tłum. Maciej Słomczyński)


poniedziałek, 1 marca 2021

Pseudonim Dodgsona

 Literacki pseudonim Lewis Carroll został wybrany przez znanego nam wszystkim pisarza dokładnie 165 lat temu - 1 marca 1856 roku. C. L. Dodgson miał niedługo opublikować swój wiersz Solitude (Samotność) w czasopiśmie The Train; jego redaktorem był Edmund Yates. Autor przygotował cztery propozycje swojego nom de plume:

Edgar Cuthwellis

Edgar U. C. Westhill

Louis Carroll

Lewis Carroll

"Lewis Carroll" powstał w wyniku przestawiania miejscami dwóch imion pisarza i tłumaczenia ich.

Charles Lutwidge ---> Carolus Ludovicus (ang. --> łac.) ---> Carroll Lewis (ang.) ---> Lewis Carroll (przestawienie)

"Louis Carroll" wydaje się być stworzone według tej samej zasady, ale brzmi bardziej francusko. Dwa inne pseudonimy zostały podobno stworzone jako anagramy jego imion.

(źródło grafiki: Playbuzz)

Ciekawostką jest, że wcześniej kilka tekstów opublikowanych w The Whitby Gazette było podpisanych przez niego pseudonimem B.B., którego znaczenia trudno się dopatrzyć, a przynajmniej nikt nie znalazł informacji o jego pochodzeniu. Mam jednak swoją teorię, którą przedstawię w innym wpisie.

To niezwykłe, że w takich okolicznościach wybrany został jeden z najbardziej znanych pseudonimów w historii literatury. Tak naprawdę wybrany został przez Yatesa, a zaakceptowany przez Dodgsona. Myślę, że wiele osób nie jest świadomych istnienia Lewisa Carrolla przed Alicją w Krainie Czarów; to tylko jeden z wielu epizodów, który pokazuje, że jego pisarska kariera wykracza poza dwie najpopularniejsze powieści.


środa, 27 stycznia 2021

189. urodziny Lewisa Carrolla

 

Hatter 
(Kapelusznik)

Autorka: Mary Kline-Misol

Na tym obrazie postać z Krainy Czarów wydaje się uderzająco podobna do swojego autora...

Źródło: Mary Kline-Misol, The Alice Cycle http://www.maryklinemisol.com/alicecycle.html

H.S.

czwartek, 14 stycznia 2021

Zniknąć

 Charles Lutwidge Dodgson, znany jako Lewis Carroll, zmarł 14 stycznia 1898. W jego najbardziej znanych książkach odnalazłam pewne fragmenty, które łączy jeden motyw - gasnącej świecy. Wielu zapewne przywołuje myśli o śmierci, a na pewno o unicestwieniu, zniknięciu. Zastanawiam się, czy użycie tego samego nawiązania w tych dwóch różnych scenach było świadomym zabiegiem, czy nie. W moim przypadku sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy płomień świecy mógł być metaforą szczególnie przyciągającą Carrolla [jak ćmę do świecy].

Oba fragmenty przytaczam w wersji Macieja Słomczyńskiego (wyd. Czytelnik, 1972).

*

-Jakie dziwne uczucie! - powiedziała Alicja. -Na pewno wsuwam się w siebie jak luneta!

(...) przeczekała jeszcze kilka minut, żeby stwierdzić, czy skurczy się jeszcze bardziej: trochę ją to niepokoiło. - Bo wiecie, mogłoby się to zakończyć tak - powiedziała do siebie Alicja - że zniknęłabym cała jak wypalona świeca. Ciekawa jestem, jaka bym wtedy była? - I próbowała wyobrazić sobie, jak wygląda płomień świecy po zdmuchnięciu świecy, bo nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała coś takiego.

(Przygody Alicji w Krainie Czarów, rozdział I - W głąb króliczej nory)

*

-Śni teraz [Czerwony Król - H.S.] - powiedział Tweedledee. -A jak sądzisz, o czym śni?

-Tego nikt nie potrafi odgadnąć - powiedziała Alicja.

-Jak to? O tobie! - wykrzyknął Tweedledee i tryumfalnie klasnął w dłonie. -A gdyby przestał śnić o tobie, to jak sądzisz, gdzie byłabyś?

-Tu, gdzie jestem, oczywiście - powiedziała Alicja.

-O nie! - odparł pogardliwie Tweedledee. -Nie byłoby cię nigdzie. Jesteś tylko byle czym z jego snu!

-Gdyby ten Król ocknął się - dodał Tweedledum - zmuchnęłoby cię... dmuch!... jak płomień świecy.

(O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, rodział IV - Tweedledum i Tweedledee)

*

Jako ciekawostkę można dodać, że 14 stycznia ustanowiono Światowym Dniem Logiki, ale ze względu na zupełnie inne postacie. Dodgson również zajmował się tą dziedziną jako matematyk.

Chociaż jego świeca życia wypaliła się sto dwadzieścia trzy lata temu, z pewnością nie zniknął całkowicie. Żyje w swoich dziełach i w pamięci wielu osób. 

H.S.